poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter 1

Posiadanie przyjaciół tak naprawdę jest trudną rzeczą. Pomijając już fakty, że potrzebą jest pielęgnowanie tej relacji, koniecznością umiejętność wybaczania, oraz chociażby zdolność godzenia się na kompromisy – aby na dłuższą chwilę to wszystko działało poprawnie – co w późniejszym okresie daje nam przywiązanie do tych osób, to chwila, kiedy nagle spada na nas świadomość, że ich życie jest dla nas ważniejsze, niż twoje własne jest najcięższa. To trochę jak miłość, jednak bez pasji i namiętności. Jeżeli chodzi o miłość – to sytuacja jeden na ileś tam sete – tysię – milionów… przypadków, w tym momencie matematyka nie ma tutaj znaczenia, aby porównać takie emocje kierowane dwójką osób pomiędzy siebie. Aby zrozumieć coś tak zawiłego jak te dwie relacje, trzeba ich doświadczyć.

W tej chwili jestem na etapie pomiędzy przywiązaniem do moich przyjaciół, a tym ostatecznym – czyli moje, a ich życie. Zaufanie nie jest czymś, co przychodzi mi z łatwością – właściwie nie pamiętam, abym kiedykolwiek komuś w pełni ufała. Nie wiem, czy jestem w stanie popełnić taki błąd ponownie. Bo pozwalając sobie na ufność wobec drugiej osoby, nigdy nie jest się bezpiecznym. To jest jedyny sposób, na pozwolenie, aby ktoś mógł cię zranić. Albo nawet i zabić. A nie ma w takiej sytuacji nikogo innego do obwiniania, jak my sami.

Kap. Kap. Kap.
Jedna kropla za kolejną.
Każda traciła swój żywot roztrzaskując się o twardą i zimną ziemię.
W tym momencie potrafiłam utożsamić się z czymś tak mało istotnym. Z kroplą deszczu. Byłam jak ta mała łezka wody, która w każdej chwili może zniknąć z powierzchni tego świata.
Nie mająca większej wartości.
Ani znaczenia.
Nieznana. I. Zapomniana.
Tak szybko…

Wspomnienie – wciąż tak bardzo wyraźnie – rozmyło się, kiedy usłyszałam dźwięk mojej komórki. Zamroczonym wzrokiem spojrzałam na moją zaciśniętą prawą dłoń, spod której palców leciała stróżka krwi. Ruszyłam w stronę salonu, gdzie, po dochodzącym z tego pomieszczenia głosu Nickelback w piosence ‘Gotta be somebody’, powinien znajdować się telefon, po drodze zabierając z szafki bandaż.

Widząc imię osoby, która wyświetliła się na ekranie, przekręciłam tylko oczami. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha, przytrzymując je barkiem, aby owinąć skaleczenie białym materiałem opatrunkowym. Niestety, kilka czerwonych kropel cieczy zdążyło splamić mój biały dywan. Cóż, okazuje się, że posiadanie długich paznokci nie zawsze jest zaletą.

- Właśnie zbieram się do wyjścia. – rzuciłam do słuchawki, ruszając z powrotem do kuchni. Nalałam do miski zimnej wody i zabrałam szmatkę.

- I właśnie w tym rzecz. Coś mi wypadło i nie mogę się dziś z tobą spotkać. – jego głos był wyczuwalnie zdenerwowany. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.

- Wszystko w porządku? – zapytałam ostrożnie. Ostatnio zachowywał się trochę zbyt dziwnie, nawet jak na niego. Podejrzanie, mogłabym rzec. Wyczuwałam, że pomiędzy nami jest jakaś niewidzialna ściana. Brak zaufania. Zarówno z jego, jak i mojej strony. Ale sądzę, że było to coś więcej.

Sekrety.

Zaczęłam wycierać kilka małych bordowych plam z dywanu, czekając na jego odpowiedź. – Tak. – w końcu rzucił, ale wątpiłam, że mówił szczerze. Wątpiłam, czy w ogóle usłyszał moje pytanie.

- Okej. – postanowiłam nie naciskać, skoro sam nie chciał się tym ze mną podzielić. Ja również nie powiedziałam mu o pewnych sprawach. – Dobrze, więc widzimy się innym razem. – jednak dopiero po chwili zorientowałam się, że on już się rozłączył.

Palant.

♥ ♥

Podobno picie kawy przed snem nie jest zalecane, ale stwierdziłam, że pewnie i tak nie będę w stanie zasnąć.

Tak więc, byłam w drodze do mojej ulubionej kawiarni, która znajdowała się obok mojego ulubionego sklepu odzieżowego, który z kolei był oddzielony jedną z restauracji, jakich tu pełno na mieście, od mojej ulubionej pizzerii. Idealnie.

Była godzina prawie dziewiętnasta, jednak jak to na zbliżającą się porę zimową – było już ciemno. Mijający mnie ludzie, którzy byli również ludźmi, jakich ja mijałam poubierani byli w grube swetry, albo kurtki, a niektórzy nawet owinięci byli w szale i apaszki. Okrągły księżyc na niebie świecił jasnym blaskiem, a ledwo widoczne, małe punkciki, które były gwiazdami znajdowały się rozsypane po całym nieboskłonie tylko w kilku miejscach.

Mimo, że do świąt brakowało jeszcze niecałych dwóch miesięcy, niektóre budynki zostały już przyozdobione kolorowymi lampkami, dzwoneczkami i wieńcami. Ale były to tylko pojedyncze przypadki.

Światła wychodzące ze sklepów oraz lampy uliczne oświetlały szarą płytę chodnikową. Gwar wokół mnie wzrósł o większą ilość decybeli, kiedy weszłam do kawiarni. Kolejka była długa, ciągnęła się przez ponad połowę całej powierzchni średniej wielkości pomieszczenia.

Z westchnięciem stanęłam na samym końcu, wyciągając z kieszeni jeansów telefon. Wykręciłam numer do Hinaty, ale w trakcie, przypomniałam sobie, że oddała go do naprawy i jeszcze go nie odzyskała. Byłam bliska anulowania połączenia, kiedy przez otwarte drzwi, które otworzyła para stąd wychodząca usłyszałam znajomy dźwięk ulubionej piosenki przyjaciółki.

Odwróciłam się w stronę dużego okna, od strony ulicy, dostrzegając – jakże mi niespodzianka – Naruto. Obok niego znajdował się jakiś wysoki, czerwono włosy mężczyzna, ze zniecierpliwieniem wymalowanym na twarzy. Blondyn wyciągnął z szarej kurtki telefon, tak, właśnie tak, Hinaty i odrzucił połączenie, nie zwracając uwagi na osobę próbującą się dodzwonić.

Zwrócił swój zdenerwowany wzrok na obcego faceta i zaczął do niego żywo gestykulować. Chwilę później widać było, że ich rozmowa, o ile tak mogę to nazwać, przeistoczyła się w awanturę.

Od wysokiego mężczyzny biła pewność siebie i coraz bardziej pojawiająca się wściekłość, a byłam prawie pewna, że miał ochotę rzucić się na mojego kolegę. Prawdopodobnie jedyną rzeczą, jaka go powstrzymywała była obecność dużej ilości osób trzecich.

Uwagę od nich odciągnęło mnie szturchnięcie, jakie poczułam w prawym ramieniu. – Stoi pani w kolejce, czy nie? Śpieszę się na moją ulubioną telenowelę! – jakaś starsza babka zaskrzeczała, wymachując zaciśniętą pięścią przed moją twarzą.

Rzuciłam szybkie spojrzenie za szybę, gdzie widziałam jak dwójka młodych mężczyzn, którzy wcześniej zajęli moją uwagę zbiera się do odejścia, posłałam wrednej babie przepraszający – i nieszczery – uśmiech i ruszyłam w stronę drzwi.

♥ ♥

Kiedy wyszłam na mroźne powietrze tamta dwójka znikała właśnie za rogiem, ciągnącego się jeszcze na kilka metrów wzdłuż, pasażu handlowego. Szłam dość szybkim krokiem w tamtą stronę, zatrzymując się przed zakrętem i wychylając lekko głowę, aby ocenić odległość nas dzielącą i ewentualne miejsca, gdzie mogłabym się ukryć w razie potrzeby.

Normalnie nie wtrącam się w cudze życie na tyle, aby kogoś śledzić, ale – jak już wspomniałam – jestem na tym etapie przyjaźni, że martwię się o moich znajomych, a tym samym takie podejrzane i niecodzienne zachowanie należy sprawdzić.

Powolnym krokiem podążałam za nimi, zachowując odpowiedni dystans i trzymając blisko lewej strony, gdzie przechadzało się parę osób, aby w razie czego wtopić się w tłum. Dziwne, ale właśnie po tej lewej stronie znajdowało się kilka sklepów, gdzie panował spory ruch, ale już po prawej, w ceglaną ścianę wmurowane były okna, w których – co jeszcze dziwniejsze – znajdowały się kraty. Ciemnoczerwony kamień pokrywały różnego rodzaju grafitti i wyznania miłości, co było dość specyficznym sposobem wyjawiania swoich uczuć.

To miejsce było dziwne, tak jakby pośrodku tego przejścia znajdowała się cienka, niewidoczna linia, oddzielająca te dwa… światy.

Moje tymczasowe ofiary skręciły w – niestety – tą mroczniejszą stronę świata.

I rzeczywiście – mroczniejsza to odpowiednie słowo.

Odgłos rozmów i śmiechów ucichł, a miejsce było ciemne i prawie opustoszałe. Włożyłam dłonie do kieszeni kurtki, próbując wyglądać na wyluzowaną i wcale nie przestraszoną, kiedy mijałam typków patrzących na mnie groźnie spod czarnych kapturów. Teraz musiałam mieć nadzieję, że żadna z moich ofiar nie będzie miała potrzeby odwrócenia głowy.

Widząc, jak ponownie zakręcają, tym razem w lewo, przyśpieszyłam kroku i o mało nie zostałam przyłapana, gdy kiedy już miałam ruszyć w ich ślady, dosłyszałam w tej ogłuszającej ciszy jakieś szepty i wpierw postanowiłam sprawdzić skąd dochodzą. Okazało się, że oboje zatrzymali się kilka metrów ode mnie i w zdenerwowaniu rozmawiali, ale zbyt cicho, abym cokolwiek wyłapała.

W końcu po dziesięciu minutach bezsensownego stania tam, chciałam już odejść, w myślach oskarżając siebie o tak głupi pomysł, jak śledzenie przyjaciela, kiedy w tym momencie owy przyjaciel uskoczył od wymierzonego ciosu przez nie-przyjaciela i sam rzucił się na niego.

Zaskoczona wydałam dźwięk, który mówił wyraźnie, że byłam zaskoczona i przy okazji informował, że się tu znajdowałam, ale na szczęście w zgiełku walki, jaką prowadzili nie usłyszeli tego. Co, jak co, ale zdecydowanie nie spodziewałam się, że Naruto potrafił walczyć, a szło mu całkiem nieźle. Temu drugiemu w sumie też. Momentami może nawet lepiej.

Stałam tam bezczynnie przez dłuższą chwilę oglądając ich zmagania i zbeształam siebie za to. W końcu uczyłam się walczyć, głównie w samoobronie, więc powinnam od razu rzucić się przyjacielowi na pomoc, zwłaszcza, że wyglądało na to, że jego szanse są mniejsze od jego przeciwnika.

Wyskoczyłam z zaułka, nie przejmując się już ukrywaniem, ale właśnie w tym momencie blondyn powalił wyższego mężczyznę ciosem decydującym o wyniku bójki.

Zatrzymałam się w miejscu, patrząc uważnie na leżącego faceta na ziemi, będąc w razie czego gotowa, gdyby się podniósł. Po kilku sekundach będąc pewną, że gość był nieprzytomny zwróciłam swój wzrok na przyjaciela. Dyszał ciężko, a na jego policzku było rozdarcie, z którego wypływała krew. Żeby stwierdzić, czy miał jakieś większe i poważniejsze uszkodzenia musiałabym obejrzeć go z bliska.

W końcu uspokoił swój oddech i rzucając ostatnie spojrzenie na poszkodowanego, odwrócił się. Prawdopodobnie zaskoczenie w jego oczach było takie samo, jak moje, jeszcze pięć minut temu.

Przyjęłam ofensywną postawę, zakładając ręce na piersi i patrząc na niego z wyzwaniem.

4 komentarze:

  1. Jak dobrze, że dzięki przyjaciółce weszłam na Twojego bloga. BO WARTO! Na serio, pomysł bardzo mi się podoba, już dawno na tak dobre opowiadanie nie trafiłam :). I wiesz co mnie cieszy? Masz podobny styl pisania do mnie, możliwe że dlatego tak bardzo dobrze rozumiem tekst. Sakura jest bardzo ciekawą tutaj postacią, widać że świat dla niej jest okropny, apokaliptyczny, ale mimo to kocha swoich przyjaciół i zrobi dla nich wszystko. Tak jak połowa młodych dziewczyn :). Opowiadanie jest bardzo realne i to jest właśnie wspaniałe. Czekam na kolejny rozdział i żałuję, że nie trafiłam Tu wcześniej. Masz stałego czytelnika!
    Pozdrawiam Paula :3

    PS podobało mi się, jak prolog napisałaś w dwóch językach. Chociaż, że jestem niemieckojęzyczna i nienawidzę angielskiego, to i tak rozbiło to na mnie wielkie wrażenie. Plus za oryginalność! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z koleżanką u góry, warto wejść na tego bloga! ;3
    Pomysł strasznie przypadł mi do gustu. Ma w sobie to coś, co mnie interesuje i lubię. Świat rzeczywisty i Ss, tyle mi do szczęścia potrzeba. <3
    Postać Sakury z pewnego względu bardzo przypadła mi do gustu. Ale z jakiego, to będzie moja tajemnica. ;)
    Jestem ciekawa relacji Sasuke i Sakurci. ;3 Ni wiem czemu, ale mam do nich słabość. Czuję, że Sakurci życie da w kość i już dało! O to czo, to na pewno! Ja to wiem. [ Ja wszystko wiem (i tego się trzymajmy. ;3)!] Bo przez czoś ma taki stosunek jaki ma. Mi tam podoba się to. xd
    Ciekawe w czo Naruto się wciągnął? *myśli* I czy Szaszke również ma czoś z tym wspólnego. Ale na pewno ma, więc teraz pytanie w czo. Wiem, że już niedługo się dowiem! ;3 Historia ma wielki potencjał i wierze w Ciebie, więc wiem, że nie zniszczysz jego potencjału. ;3
    Z niecierpliwością wyczekuje następnych rozdziałów. ;3
    życzę dużo weny! I niech Ci jej nie braknie! ;3
    Pozdrawiam cieplutko. ;3
    Yuiko Miyoshi ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW!
    dziewczyno, po prostu... woow!
    piękny szablon, świetny rozdział, ogromny talent! trzymaj tak dalej :)
    trzymaj się ciepło w te (nie)zimowe dni :)
    Aerix [hellheaven-ss]

    OdpowiedzUsuń
  4. Bohaterka zatacza takie koło - boi się ufać, bo uważa, że to błąd, ale z drugiej strony - nie ufając, nie pozwala zaufać innym. Faktycznie, ma nieco apokaliptyczne myślenie, takie niepodobne do tego mangowego ;> Ale przez to niezwykłe. Jestem ciekawa, jak rozwiniesz postać Sakury.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    [tenmei-sarada]

    OdpowiedzUsuń